Spoglądam za okno i tęskno mi...
Tęsknie za przeszłością, tym co straciłam, co już przeżyłam i co już nigdy nie wróci.
Z Biblioteki, z jej ostaniej półki, wyciągnęłam starą, zakurzoną książkę- "Zamknięte oczy" i zakochałam się w niej, ale nie dlatego, że opisuje relacje damsko-męskie, ale dlatego że opisuje w sposób niezwykły i niedosłowny, relacje między ludźmi, problemy, które posiada każdy z nas, bo wszyscy jesteśmy niedoskonali i mamy swoje wady i wizje, chcielibyśmy, by dla innych bliskich nam, nasze intencje były oczywiste i jasne. Nie jest tak i chyba to właśnie jest dla nas najtrudniejsze, aby pojąć,że niekiedy to my musimy sie dostosować,żeby być szczęśliwymi.
Mówię o tej książce, bo to w niej znalazłam zdania, które oddały moje myśli na papier:
"Bo dramat- to nieodwracalność. Wszystko inne jest tylko trudne, czasem ponad nasze zrozumienie- ale nie zmienia przecież kierunku życia."
Tragedia dosięga nas dopiero wtedy, kiedy uzmysłowimy sobie, że pewnych rzeczy, sytuacji nie da się cofnąć i to jest smutne..
Tak więc rozmyślam nad moimi tragediami życua, momentami, które wracają już do mnie tylko jako wspomnienia.
Za oknem pruszy śnieg..jest taki piękny. Lubięzimę, ponieważ zima nadaje światu inną barwę, nie szarą, a białą- czystośc i jasność.Spacerując zawsze wdycham powietrze najgłębiej do płuc, najświeższe, jakby miało mi ono dodać jeden dzień do długości życia. Tak bardzo nie chcę śmierci i kiedy tylko wracam do tamtego momentu, tamtej żyletki, mojej ręki, listu i telefonu..ogarnia mnie nostalgia.Wracają myśli, które wówczas były w mojej głowie, uczucia, te dziwne i niezrozumiałe i tylko jedna droga wyjścia..tak wtedy myślałam i choć teraz myśle, ze i tak bym tego nie zrobiła, to kto wie, gdyby nie Sara i jej telefon...
Nigdy nie zamknę tego rozdziału i nigdy nie wymarzę tamtej chwili. Ale nie żałuję, bo teraz wiem jak bardzo pragnę życ, ile jest ono warte..i nie ważne jak długo będzie jeszcze trwać.
Życie samo w sobie jest tak niepojęte i niepoznane, że nie wiem czy nawet wieczność pozwoliłaby mi je zrozumieć. Uświadomiłam sobie, to co Oskarek w książce "Oskar i Pani Róża", że powinniśmy codziennie patrzeć na świat, jakbyśmy oglądali go po raz pierwszy". Wiem, że ze wszystkim mogę sobie dać radę, że choć istnieje ból,smutek i cierpienie to nie są to rzeczy stałe,tak zreszta jak radość i szczęscie, stała jestem
"ja"...Czuję,że dzieciństwo minęło mi między palcami, tak bardzo chciałam dorosnąć, że zapomniałam, że ja-dziecko już nigdy nie wróci. To chyba mój największy życiowy dramat. Nie jestem już dzieckiem, ani wizualnie, ani też wśrodku. Opuściło mnie coś, co było częścią mnie i co już nigdy nie wróci.
Czy to nie straszne?
Mogę powrócić tam tylko wspomnieniami, ale zawszę muszę powracać do codzienności, niekiedy szarej i bezosobowej. Nie mogę już dotknąć tamtego balkonu, bałwana,sanek, igloo,domofonu, nożyc ogrodowych,drzwi..
Leżą przedemną klucze, a do nich podoczepiane są drobiazgi- każdy ma swoją przeszlość, każdy ma dla mnie osobiste znaczenie.
To jest dowód na to, że każda rzecz, przedmiot stanowi dla nas wspomnienie, kojarzy sie nam z przeszłością, pozwala nam przystanąć i pomyśleć : "o Boshe,to było tak dawno temu.."
Z drugiej jednak strony, nie mozna ciągle tylko wspominać, tęsknić, żałować, bo zabiera to jakąkolwiek radość z tego co tu i teraz. Trzeba żyć teraźniejszością, a z przeszłości wyciągać wnioski, każdy taki wniosek, to ciegełka więcej do muru naszej dojrzałości.
Odrzucając więc tragedie, dramaty, żale o tęsknoty, wspominam dobre, piękne chwile, dzięki , którym jestem taką osobą, a nie inną, dzięki którym czułam się szczęsliwa.
I momentalnie myślę o szczęsciu, które mam obecnie. Staram się unikać porównań, rozkładów na związki proste, bo to niszczy całą głębię uczuć, sytuacji.
Tęsknie do kogoś kto jest teraz piętro badz dwa niżej. To rodzaj tęsknoty, która nie nosi ze sobążadnych konsekwencji. To rodzaj tęsknoty, która pomaga rozwijać pozytywne uczucia i tworzyć w głowie obraz czegoś, czego w danym momencie nie widać.
Przechodząc tak z tęsknot, do tęsknoty..dołożyłam cegiełkę. Mój mur rośnie, co nierozerwalnie łączy sie z tym, że straciłam równocześnie cegiełkę,ale tąz muru pt: "nie jestem już dzieckiem"..
" życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uwaa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby sie niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć.."
( "Oskar i Pani Róża" )